Kwiatowa bransoletka nie tylko do stylu boho ;)
Pracownia Amelii
"Sztuka jest wycinkiem rzeczywistości widzianym przez temperament artysty." Émile Zola
czwartek, 10 grudnia 2020
Casualowa bransoletka
Bransoletka wypleciona z galwanizowanych koralików Toho odpornych na ścieranie w kolorze niklu i hematytu, z dodatkiem szklanych szlifowanych kryształków i łańcuszków.
dostępna tu: Pracownia Amelii
środa, 9 grudnia 2020
Broszka z grafiką
Broszka z grafiką przedstawiającą fragment plakatu autorstwa Alfonsa Muchy z dodatkiem bryłek czerwonego korala naturalnego.
dostępna tu: Pracownia Amelii
czwartek, 7 lutego 2019
Szarości z odrobiną koloru.
Szarości z cytrynką:
kombinacja koralików Toho, Preciosa, chińskich "krzywulców", pereł rzecznych i bryłek labradorytu.
Szarości z czerwienią:
koraliki Toho, Preciosa, Miyuki, koraliki szklane i kryształki
Dwa różne sploty, dwa różne zestawy kolorystyczne, całkiem różne efekty końcowe... który lepszy?
kombinacja koralików Toho, Preciosa, chińskich "krzywulców", pereł rzecznych i bryłek labradorytu.
Szarości z czerwienią:
koraliki Toho, Preciosa, Miyuki, koraliki szklane i kryształki
Dwa różne sploty, dwa różne zestawy kolorystyczne, całkiem różne efekty końcowe... który lepszy?
sobota, 13 stycznia 2018
13... czyli post o niczym
Tworzę od trzynastu lat, ostatni post napisałam miesiąc temu 13-go grudnia, dziś jest 13-ty stycznia, a na FB mam 313 polubień ;) Dużo tych trzynastek :))) Pomijając fakt, że jeszcze nie tak dawno czułam się jakbym była nadal trzynastolatką, muszę stwierdzić, że trzynasty dzień miesiąca - zwłaszcza piątki 13-tego - zawsze były dla mnie szczęśliwe i zawsze dostawałam wtedy oceny bardzo dobre :D Jakiś czas temu znalazłam w rupieciach swój stary dzienniczek ucznia (pamięta ktoś jeszcze?!) a w nim dowód na to, że nauczyciele konsekwentnie i systematycznie wyrywali mnie do odpowiedzi właśnie w tym dniu, jakby chcieli sprawdzić, czy to szczęście jest chwilowe, czy może w końcu noga mi się powinie i uda się któremuś przyłapać mnie na słabszej odpowiedzi! Do dziś zastanawiam się sama nad tym fenomenem - oceny rzecz względna, każdemu tafia się lepsza i gorsza, ale 13-tki to były "moje dni" i nigdy w tym dniu nie schodziłam poniżej bdb! Właściwie nie jestem w ogóle przesądna, w przeciwieństwie do mojej babci, która w sytuacji, gdy czarny kot przebiegł jej drogę, za żadne skarby nie poszła dalej tą samą drogą, lecz obracała się na pięcie i zmieniała trasę :)
Kto pamięta te czasy, gdy większość spraw załatwiało się "na żywo" i chodziło zazwyczaj piechotą? Dziś niemal wszystko zamawia się i opłaca przez internet, a odbiera przy własnej furtce lub drzwiach. Po "głupią" śmietanę mało kto pofatyguje się na własnych nogach, tylko zaraz odpala samochód i najchętniej podjeżdża pod samą ladę. Jakaś leniwość się wkradła, czy może niechęć do wysiłku fizycznego... Nawet chcąc pojeździć na rowerze brakuje czasu (chęci?) na to, żeby wyjść z domu - wsiada się na rowerek stacjonarny i pedałuje oglądając tv. Więc może tu jest przyczyna? Za dużo oglądamy telewizji?! Ja się przyznaję, bez bicia, że robiąc coś na boku zerkam w szklany ekran i "zamulam mózg" niepotrzebnymi informacjami... ot, takie dziwactwo - głośno źle, cicho jeszcze gorzej. Więc oglądam, pomimo wkurzających, agresywnych, głośnych reklam i cienkiego repertuaru, którego za chwilę nawet nie pamiętam. Po prostu źle mi się działa w absolutnej ciszy, choć czasem jest ona niezbędna, zwłaszcza przy sprawach księgowych.
Zmieniając temat na "bardziej poważny" - niektórych pewnie zastanawia brak zdjęć moich prac w nowych postach na blogu... otóż nie ma zdjęć, bo nie ma się czym pochwalić. Można powiedzieć, że moja twórczość skurczyła się do powiedzmy 8% - czyli prawie nie istnieje... PRAWIE. Coś tam dłubię, ale bez przekonania. Ogólnie to problemy są dwa: ekonomiczny i egzystencjalny. W sensie problemy z moją twórczością ;)
Ekonomiczny wynika z podwyżki wysokości prowizji w Galerii gdzie wystawiam o następne 10% (teraz trzeba oddać już 25% od sprzedaży), a egzystencjalny odnosi się do stanu, w jaki wprawiła mnie owa podwyżka - straciłam poczucie sensu tego co robię. Tak więc, jedno wynika z drugiego i jest to reakcja łańcuchowa, która doprowadziła mój niedawny entuzjazm twórczy do całkowitego upadku. Przypomniało mi to niedawną wypowiedź pewnej posłanki, która ze łzami w oczach mówiła załamanym głosem, że dla niej coś się skończyło - straciła wiarę odnośnie swojej partii. Taaak... dla mnie to jest właśnie stan zbliżony do tego lub coś podobnego. Posłanka zawiesiła działalność na miesiąc, dając czas kolegom na przemyślenia. Ja wprawdzie nie zawiesiłam działalności, ale też nie bardzo mam komu zlecać przemyśliwanie tego problemu, bezsprzecznie odpowiedzialnego za mojego artystycznego doła... Galeria ma prawo zarabiać, ma prawo skorzystać z przywileju dokręcania śruby i to uczyniła. Można się zgodzić na nowe warunki i zostać, można odejść. Ja skorzystałam z trzeciej opcji - zanurzenie się w rozpaczy z czarnym humorem i biadolenie. Zawsze to jakaś alternatywa. Może książkę napiszę? ;)))
Kto pamięta te czasy, gdy większość spraw załatwiało się "na żywo" i chodziło zazwyczaj piechotą? Dziś niemal wszystko zamawia się i opłaca przez internet, a odbiera przy własnej furtce lub drzwiach. Po "głupią" śmietanę mało kto pofatyguje się na własnych nogach, tylko zaraz odpala samochód i najchętniej podjeżdża pod samą ladę. Jakaś leniwość się wkradła, czy może niechęć do wysiłku fizycznego... Nawet chcąc pojeździć na rowerze brakuje czasu (chęci?) na to, żeby wyjść z domu - wsiada się na rowerek stacjonarny i pedałuje oglądając tv. Więc może tu jest przyczyna? Za dużo oglądamy telewizji?! Ja się przyznaję, bez bicia, że robiąc coś na boku zerkam w szklany ekran i "zamulam mózg" niepotrzebnymi informacjami... ot, takie dziwactwo - głośno źle, cicho jeszcze gorzej. Więc oglądam, pomimo wkurzających, agresywnych, głośnych reklam i cienkiego repertuaru, którego za chwilę nawet nie pamiętam. Po prostu źle mi się działa w absolutnej ciszy, choć czasem jest ona niezbędna, zwłaszcza przy sprawach księgowych.
Zmieniając temat na "bardziej poważny" - niektórych pewnie zastanawia brak zdjęć moich prac w nowych postach na blogu... otóż nie ma zdjęć, bo nie ma się czym pochwalić. Można powiedzieć, że moja twórczość skurczyła się do powiedzmy 8% - czyli prawie nie istnieje... PRAWIE. Coś tam dłubię, ale bez przekonania. Ogólnie to problemy są dwa: ekonomiczny i egzystencjalny. W sensie problemy z moją twórczością ;)
Ekonomiczny wynika z podwyżki wysokości prowizji w Galerii gdzie wystawiam o następne 10% (teraz trzeba oddać już 25% od sprzedaży), a egzystencjalny odnosi się do stanu, w jaki wprawiła mnie owa podwyżka - straciłam poczucie sensu tego co robię. Tak więc, jedno wynika z drugiego i jest to reakcja łańcuchowa, która doprowadziła mój niedawny entuzjazm twórczy do całkowitego upadku. Przypomniało mi to niedawną wypowiedź pewnej posłanki, która ze łzami w oczach mówiła załamanym głosem, że dla niej coś się skończyło - straciła wiarę odnośnie swojej partii. Taaak... dla mnie to jest właśnie stan zbliżony do tego lub coś podobnego. Posłanka zawiesiła działalność na miesiąc, dając czas kolegom na przemyślenia. Ja wprawdzie nie zawiesiłam działalności, ale też nie bardzo mam komu zlecać przemyśliwanie tego problemu, bezsprzecznie odpowiedzialnego za mojego artystycznego doła... Galeria ma prawo zarabiać, ma prawo skorzystać z przywileju dokręcania śruby i to uczyniła. Można się zgodzić na nowe warunki i zostać, można odejść. Ja skorzystałam z trzeciej opcji - zanurzenie się w rozpaczy z czarnym humorem i biadolenie. Zawsze to jakaś alternatywa. Może książkę napiszę? ;)))
Subskrybuj:
Posty (Atom)