Mój wisior posiada rodzinę w postaci kolczyków i bransoletki. "Śmigałam" w nim całe lato i bardzo się sprawdził. Jest wypleciony z koralików w mojej ulubionej morskiej kolorystyce. Premierę miał właśnie nad morzem, gdzie zaczepiła mnie pewna pani zauroczona bransoletką ;)
Dodam, że wzór bransoletki jest pierwowzorem bransoletek z mojej serii "łańcuchowców" i wymyśliłam go pierwotnie dla własnej potrzeby, według swoich upodobań. Potem zaczęłam powielać ten pomysł, aczkolwiek każdy następny egzemplarz jest zupełnie inny, zarówno pod względem kolorystycznym jak i kompozycji oraz użytych materiałów (ceramika, szkło, kaboszony, minerały itp.). W moim "łańcuchowcu" prócz toho użyłam ceramiki w pięknych kolorach i odżałować nie mogę, że nie zaopatrzyłam się wtedy w większą ilość, bo są już od dawna niedostępne :(
Wisior to metalowy przypłaszczony krążek (już nawet nie pamiętam skąd się wziął) obrobiony koralikami toho. Obie strony różnią się od siebie wzorem, który komponowałam na bieżąco, w trakcie pracy ;)
Komplecik fantastycznie się nosił całe lato, a nawet zimą przydał się do wełnianej kusej sukienki :)
Chociaż nie jest to jakieś nadzwyczajne arcydzieło to przeze mnie bardzo lubiane - kocham tą kolorystykę!
Idąc tropem spraw niezałatwionych/obiecanych muszę wspomnieć jeszcze o bransoletce glamur o której pisałam w tym samym poście. Historia jej powstania do dziś nas bawi... córa znalazła na ulicy szklany fasetowany i dość duży koralik, który z jednej strony jest pokryty srebrną farbą. Gdy go zobaczyłam to od razu zakwitł mi w głowie pomysł na bransoletkę, w której grałby główną rolę, a jednoczesnie wtapiał się w otoczenie...
Oto ona:
Bransoletka dołączyła do grona "moich ulubionych". Pasuje niemal do wszystkiego i jest tak strojna, że więcej ozdób nie potrzeba :) Zazwyczaj noszona do szarości i beżów ;)
Pozdrawiam zaglądających z nieco spokojniejszym sumieniem w błogim spokoju dotrzymanego słowa ;)