wtorek, 12 maja 2015

lato 2014, czyli w czym się chodziło...

Prawie rok temu - bo pod koniec lipca - obiecałam pochwalić się na blogu swoją prywatną biżuterią. Okazałam się być osobą niesłowną i niegodziwą (biję się w piersi!) bo na śmierć zapomniałam! O tym haniebnym niedotrzymaniu słowa przypomniał mi dopiero post Edyty, w którym pojawiła się podobna forma wisiora.
Mój wisior posiada rodzinę w postaci kolczyków i bransoletki. "Śmigałam" w nim całe lato i bardzo się sprawdził. Jest wypleciony z koralików w mojej ulubionej morskiej kolorystyce. Premierę miał właśnie nad morzem, gdzie zaczepiła mnie pewna pani zauroczona bransoletką ;)


 Dodam, że wzór bransoletki jest pierwowzorem bransoletek z mojej serii "łańcuchowców" i wymyśliłam go pierwotnie dla własnej potrzeby, według swoich upodobań. Potem zaczęłam powielać ten pomysł, aczkolwiek każdy następny egzemplarz jest zupełnie inny, zarówno pod względem kolorystycznym jak i kompozycji oraz użytych materiałów (ceramika, szkło, kaboszony, minerały itp.). W moim "łańcuchowcu" prócz toho użyłam ceramiki w pięknych kolorach i odżałować nie mogę, że nie zaopatrzyłam się wtedy w większą ilość, bo są już od dawna niedostępne :(
Wisior to metalowy przypłaszczony krążek (już nawet nie pamiętam skąd się wziął) obrobiony koralikami toho. Obie strony różnią się od siebie wzorem, który komponowałam na bieżąco, w trakcie pracy ;)




Zawiesiłam go na rzemyku ozdabiając ceramiką. Kolczyki to oplecione kulki - ich wzór też powstawał na bieżąco. Moim zamysłem było stworzenie kompletu uniwersalnego, nie przesadzonego i takiego, w którym każdy oddzielny obiekt różniłby się formą. Miał to być komplet "domyślny", gdzie cechą wspólną byłyby kolory i użyte materiały. Nie lubię kompletów o takiej samej formie np. kolczyki kulki, wisiorek kulka, bransoletka z kulek itp. Takie rozwiązania mnie zwyczajnie nudzą.

Komplecik fantastycznie się nosił całe lato, a nawet zimą przydał się do wełnianej kusej sukienki :)
Chociaż nie jest to jakieś nadzwyczajne arcydzieło to przeze mnie bardzo lubiane  - kocham tą kolorystykę!

Idąc tropem spraw niezałatwionych/obiecanych muszę wspomnieć jeszcze o bransoletce glamur o której pisałam w tym samym poście. Historia jej powstania do dziś nas bawi... córa znalazła na ulicy szklany fasetowany i dość duży koralik, który z jednej strony jest pokryty srebrną farbą. Gdy go zobaczyłam to od razu zakwitł mi w głowie pomysł na bransoletkę, w której grałby główną rolę, a jednoczesnie wtapiał się w otoczenie...
Oto ona:
Bransoletka dołączyła do grona "moich ulubionych". Pasuje niemal do wszystkiego i jest tak strojna, że więcej ozdób nie potrzeba :) Zazwyczaj noszona do szarości i beżów ;)

Pozdrawiam zaglądających z nieco spokojniejszym sumieniem w błogim spokoju dotrzymanego słowa ;)


środa, 6 maja 2015

czarodziejski ogród

Jakiś czas temu wyplotłam ukwieconą bransoletkę. Moim zamysłem było stworzenie romantycznej kompozycji kwiatowej w przyjemnych kolorach z dodatkiem pereł słodkowodnych. Bransoletka została uwieńczona zapięciem w moim ulubionym kolorze, czyli w starej antycznej miedzi.
Jak przeanalizuję swoje prywatne "świecidełka" to stwierdzam, że niemal wszystkie mają wykończenia metalowe w takim właśnie kolorze ;) Coś w tym jest... Może podświadomie w pracach, które odpowiadają mi kolorystycznie i przyciągają formą używam starej miedzi, bo mam nadzieję, że jednak zostaną przy mnie?
Bransoletka przy mnie nie została i znalazła sobie inny dom, a że jej nowa właścicielka stwierdziła, że jest zbyt samotna poprosiła mnie o koczyki i... spinkę! Było to dla mnie intrygujące i ciekawe wyzwanie, bo do tej pory spinek nie robiłam. Trochę pogłówkowałam, jak pogodzić wyplataną formę delikatnej ażurowej bransoletki z wyszywaną formą spinki, bo nie było wątpliwości, że spinka musi być obszyta materiałem. Nie chciałam, by spinka jakoś tragicznie różniła się od bransoletki, ale żeby stanowiły jedną rodzinę. Połączyłam więc obie techniki i oto co wyszło:




Z dorobieniem kolczyków poszło szybciej... są nimi po prostu dwa dzwoneczki :)

A tu przypomnienie głównego bohatera:


 Nowa właścicielka była zachwycona, a ja przyznam, że mi też komplecik przypadł do gustu.
Czasem są takie prace, które chciałoby się zatrzymać na zawsze, ale szkoda je ukrywać przed światem na dnie szuflady ;) Nie wiem jak Wy, ale ja mam taką manię zbierania nie tylko minerałów, koralików, czy kryształów, ale też gotowych prac, które mało kiedy ubieram. Niektórych nigdy nie nosiłam. Staram się to zwalczać, bo moje szuflady - choć w domu ich pełno - to też mają swoją ograniczoną pojemność ;)

Pozdrawiam odwiedzających wiosennie, majowo i kwieciście :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...